czwartek, 24 stycznia 2013

Madame Lambre - czyli nie tylko krem pod oczy :)

Czy słyszałyście już o firmie  Lambre? Nowość na polskim rynku! Wychodzi ona naprzeciw współczesnej kobiecie, która marzy nie tylko o szybkim i dobrze wykonanym makijażu czy odpowiedniej pielęgnacji, ale także kobiecie, która pragnie otaczać się pięknem! Tak więc Lambre proponuje nam nie tylko linię kosmetyków kolorowych tak zwanego "codziennego, szybkiego użytku", jakie możecie zobaczyć tutaj: http://pl.lambre.eu/cataloge/  , ale także linię Madame Lambre - http://www.madamelambre.eu - kosmetyki, które nie tylko cieszą skórę, ale i oko - opakowania to prawdziwe małe piękno inspirowane secesją. Co najważniejsze, kosmetyki możeby nabyć bezpośrednio na stronie internetowej (poza tym w drogeriach Hebe na terenie całej Polski - niestety... w Krakowie nie ma Hebe :( ), a jeżeli chodzi o cenę - za tak cudowne opakowania i dobre jakościowo produkty jest ona naprawdę niska! Dzisiaj chciałabym Wam opowiedzieć co nieco o regenerującym, nawilżającym kremie pod oczy z serii Aquatique.

Na powyższych zdjęciach możecie zapoznać się dokładnie z aktywnymi składnikami wykorzystywanymi w serii Aquatique, a także z opisem najważniejszych składników i działania kremu.


Pudełeczko z kremem zamknięte jest w kartonowym opakowaniu, które już samo w sobie jest naprawdę ładne i ozdobne. Na wieczku zdjęcie kobiety reprezentującej serię Aquatique - każda seria ma inną reprezentantkę ;) , znajdziemy też dokładny opis składu. Krem jest ważny 12 miesięcy po otwarciu i ma 15ml. Po otworzeniu pudełeczka naszym oczom ukazuje się istne cudo...

Opakowanie, w którym zamknięty jest produkt to małe dzieło sztuki! Motyw kwiatów po prostu mnie urzekł, logo jest przepiękne - dobry pomysł z umieszczeniem go na wieku. Samo postawienie takiego kosmetyku na półce wywołuje uśmiech i wrażenia estetyczne :) Ja się osobiście zakochałam. A teraz może o działaniu produktu.

Zgodnie z opisem krem ma nawilżać skórę skłonną do wysychania - co zdarza się u mnie; regenerować, delikatnie rozjaśniać cienie pod oczami i poprawić jędrność i elastyczność skóry.
+ krem ma bardzo lekką konsystencję
+ ma delikatny, niedrażniący zapach
+ szybko się wchłania
+ jest bardzo wydajny
+ po nałożeniu odczuwalne jest przyjemne, delikatne napięcie
+ wygładza i nawilża delikatną i wrażliwą skórę
+ użyty wieczorem przynosi uczucie ulgi zmęczonym oczom
+ przy stosowaniu go jakiś czas zauważyłam rozjaśnienie skóry pod oczami, dawniej sine miejsca widocznie, choć delikatnie, wyblakły
+ nie zostawia tłustego filmu, stosowałam pod makijaż i nie psocił :)

Minusów nie znalazłam, choć naprawdę chciałabym się do czegoś przyczepić. Moja skóra pod oczami wymaga nawilżenia i regeneracji - a ten krem w 100% mi to zapewnia. Nie mogę mu w tej kwestii nic zarzucić.

Krem kosztuje 29,92 na stronie internetowej Madame Lambre. Według mnie za dobry produkt w tak pięknym opakowaniu jest to cena rozsądna.
Polecam osobom z wrażliwą i suchą skórą pod oczami. Myślę, że się nie zawiedziecie!



Dla mnie 10/10

PRZYDATNE LINKI:
Strona z katalogowymi kosmetykami Lambre i sklep internetowy z nimi: http://pl.lambre.eu  http://pl2.lambre.eu/

Strona z linią Madame Lambre i sklep internetowy: http://www.madamelambre.eu   http://shop.madamelambre.eu/

niedziela, 20 stycznia 2013

Puder Alverde? Ja go lubię!

O pudrze Alverde czytałam bardzo różne opinie na blogach, często blogerki na niego narzekają, szczególnie na fakt, że nie radzi sobie z matowieniem cery tłustej czy mieszanej. Dziwi mnie to, bo ja mam co do tego kosmetyku dość pozytywne odczucia. Zacznijmy od tego, że jestem posiadaczką cery mieszanej, suchej na czole i policzkach, lekko przetłuszczającej się w okolicach brody, czasami nosa. Nie mam silnego problemu ze świeceniem, i zaznaczam, że z takiej perspektywy będę oceniać produkt.


Alverde jest pudrem z naturalnych składników, posiada atest BDIH - do jego produkcji zostały użyte wyłącznie naturalne składniki z kontrolowanych upraw, oraz znak Vegan informujący, że nie ma w nim żadnych składników pochodzenia zwierzęcego. Zawiera olejek z jojoba i ekstrakt z rumianku.

Skład:  Talc, Mica, Tricaprylin, Magnesium Stearate, Olea Europaea Oil*, Prunus Amygdalus Dulcis Oil*, Simmondsia Chinensis Oil*, Bisabolol, Glycine Soja Oil*, Chamomilla Recutita Extract, Hamamelis Virginiana Extract*,Tocopherol, Ascorbyl Palmitate, Helianthus Annuus Seed Oil, Levulinic Acid, [+/- CI 77891, Silica, CI 77491, CI 77492, CI 77499, CI 77163, Tin Oxide].
* Ingredients from certified organic agriculture.


Osobiście posiadam odcień 030 Beige. Jest bardzo naturalny, dopasowuje się do kolorytu skóry/podkładu. Jest bardzo lekki, nie zapycha, nie powoduje powstawania wyprysków. Przy mojej skórze sprawdza się idealnie - nie wysusza i tak przesuszonych miejsc i matuje strefy zagrożone świeceniem. Jednak mogę się zgodzić ze stwierdzeniem, że przy mocnym przetłuszczaniu może okazać się niewystarczający. 
W zasadzie jedynym minusem jaki znajduję w tym pudrze to brak lusterka i aplikatora. Jednak za tą cenę (kilka Euro - płaciłam około 3 Euro w Niemczech) można mu to wybaczyć.

Myślę, że spodoba się posiadaczkom cery suchej, normalnej i mieszanej bez tendencji do mocnego przetłuszczania. Plusem dla wielu osób może okazać się jego ekologiczny skład (nie jestem przesadnie pro-eko, ale fajnie wiedzieć, że chociaż jeden produkt, którego używam nie wyniszcza mojej skóry :D).

Podsumowując, 7/10

sobota, 12 stycznia 2013

Nivea Baby S.O.S. - ratunek dla przesuszonej skóry

Z kremem S.O.S. Nivea Baby Pure & Sensitive zetknęłam się pierwszy raz na początku stycznia podczas silnej grypy. Poprosiłam brata o zakup kremu Bambino, bo miałam niesamowicie podrażniony nos od kataru - robiły mi się  już mikroranki, a w Sylwestra i Nowy Rok niestety nie było gdzie zaopatrzyć się w coś łagodzącego - wszystkie dostępne w domu kremy czy balsamy powodowały bolesne pieczenie. Brat zakupił jednak krem Nivea Baby S.O.S. i był to strzał w dziesiątkę.

Krem ten, w przeciwieństwie do zwykłego kremu Nivea, nie powodował pieczenia i bólu po nałożeniu na zaczerwienienia i ranki. Wspaniale łagodził i pomagał w gojeniu podrażnień. Dodatkowo w następnej fazie choroby, gdy ranki zamieniły się w wiórkowatą, przesuszoną skórę, świetnie poradził sobie z nawilżeniem.


Krem jest w kolorze ecru, ma bardzo delikatny i subtelny zapach, dobrze się rozsmarowuje. Zostawia lekko tłusty film, dlatego radzę stosować w warunkach domowych/na noc. Stosowany na przesuszenia twarzy w nocy sprawdzi się idealnie - nadmiar kremu wytrze się w poduszkę (nie brudzi :)), a rano będziemy mieć gładką i nawilżoną skórę.

+ nie zawiera alkoholu, parabenów, barwników, konserwantów
+ nie alergizuje
+ odpowiedni do bardzo wrażliwej skóry - polecany dla niemowląt, posiada pozytywną opinię Instytutu Matki i Dziecka
+ zapach subtelny, niedrażliwy
+ łagodzi ból, świąd; zmniejsza zaczerwienienia
+ dobrze nawilża najbardziej przesuszone partie skóry
+ nadaje się do całego ciała
+ wygodne opakowanie
+ ratunek z chorobowych opresji ;)
+ wydajny + niewielka cena, 150ml za około 15zł

- nie znalazłam (traktuję krem jako domową kurację, więc nie szukam zbędnych minusów typu "nie nadaje się pod makijaż")

Dla mnie KWC, zdecydowanie pobił na głowę nawet zwykłą Niveę.
10/10

*jeżeli chcecie dokładnie odczytać skład, po kliknięciu na zdjęcie i otworzeniu go w przeglądarce blogspota, kliknijcie prawy przycisk myszy, kopiuj adres URL zdjęcia i skopiujcie adres do przeglądarki. tam zdjęcie otworzy się w największym formacie :)

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Inne zastosowanie bronzera Essence Sun Club



Na pewno kojarzycie ten słynny nabłyszczający bronzer, z którym wiele dziewczyn ma same problemy. Pierwszym zastosowaniem tego produktu jest właśnie "konturowanie", "muśnięcie słonecznym brązem"... jestem pewna, że niejedna wielbicielka kosmetyków Essence skusiła się na ten produkt myśląc "na pewno mi się przyda w wakacje, będzie ładnie nabłyszczał policzki i podkreślał opaleniznę". Jeśli jesteście wprawne i umiecie z nim pracować - ok. Ja niestety mimo bardzo wielu podejść zawsze wyglądałam jak murzyńska choinkowa bombka...

Kosmetyk ten nadaje się też do nabłyszczania ciała - np. dekoltu na imprezę. Ale ten brunatno-rudy pobłysk wcale nie podoba mi się na mojej jasnej skórze. Kolejne fiasko.

No, ale ma jeszcze jedno zastosowanie. Makijaż oczu!
Szkoda byłoby zmarnować tak ładnych odcieni brązu, które są idealne do makijażu dziennego jak i wieczorowego. Mamy tu 4 paseczki - czekoladowy, brązowy, brąz z różem i rudy, a 5 to typowy highliter, jasny kremowy z przebłyskami złota.

Szkoda by było, żeby taki produkt się marnował leżąc na dnie szuflady, więc postanowiłam po raz kolejny dać mu drugie życie ;)

A jak sprawuje się na powiekach?

+ nie roluje się
+ na taniej bazie trzyma się cały dzień
+ daje piękne złociste rozświetlenie
+ stopniowalne kolory
+ ładnie współgrające odcienie

+ opakowanie jest szczelne, poręczne
+ wydajny

+ dodatkowo kosmetyk posiada piękny czekoladowy zapach

- jedynym minusem jaki znalazłam jest fakt, że produkt kruszy się trochę w pudełeczku pod naciskiem pędzelka.

Całościowo - jako rozświetlający bronzer - u mnie daje plamę za każdym razem. Jednak jako zestaw do szybkiego makijażu oczu sprawdza się IDEALNIE :)
Poniżej efekty na oku :)




niedziela, 6 stycznia 2013

Zmiany na blogu

Witajcie ;) 

Jak widzicie mój blog kosmetyczny przeszedł istną wirtualną rewolucję :) Zmieniłam tło i układ, aby wygodniej się czytało posty. Po lewej stronie znajdziecie jak zwykle listę obserwatorów, archiwum i blogrolla. Po prawej natomiast zmiany :) Jak zwykle odnośniki do moich portali, informacja o testowanych obecnie produktach, a poniżej ETYKIETY :) ułożone markami, a następnie produktami.


Blog i moja pasja do kosmetyków są gotowe na porządną rewolucję i reaktywację. Nowy rok, nowe początki. Mam nadzieję, że nie będzie to - jak już tu bywało - falstart, a moje przemyślenia i posty jeszcze się Wam do czegoś przydadzą :)

Szczęśliwego Nowego Roku i wytrwania w postanowieniach życzę Wam oraz sobie i mojemu blogowi ;)